Queen Helene 100% Cocoa Butter w sztyfcie

Obecnie wypoczywam nad morzem, pogoda dopisuje, słoneczko świeci, powoli pojawia się opalenizna, ale nie byłabym sobą gdybym oprócz wygrzewania się na plaży nie pomyszkowała trochę po mieście aby znaleźć coś ciekawego do kupienia :)

I tak docierając do apteki zobaczyłam produkty Queen Helene. Niestety wszystkie produkty oprócz jednego który nabyłam posiadają lanoinę więc reszta serii nie jest dla mnie a szkoda, bo zapowiadała się super.
Zdobyłam jednak swoje małe odkrycie 100% masło kakaowe w sztyfcie. Posiada ono obłędny zapach, czystego, świeżego kakao. Bardzo przyjemny, nie drażniący, jednak dość długo utrzymujący się na skórze.

Zobaczcie same czy sprawdził się u mnie.
Produkt przykuł moją uwagę właśnie swoim specyficznym wyglądem i formułą. Zapakowany jest a małe, plastikowe, ciekawie wyglądające opakowanie z zatyczką. W środku na małej plastikowej nakładce znajduje się sztyft, który teoretycznie powinno się popchnąć palcem od spodu aby zaaplikować produkt. Fakt, faktem jednak trzeba go wyciągnąć całkowicie ponieważ przez niestabilność brudzi całe opakowanie. Powiem Wam szczerze, że nie jest to zbyt pomyślane ponieważ sztyft jest dość długi, ciężko jest smarować ciało, jest również bardzo prawdopodobne, że gdy zbyt mocno  przyciśniemy możemy o złamać.

Sztyft zaczyna się topić pod wpływem naszego ciała co bardzo mi się podoba, jest to zupełnie inna forma nakładania tego typu produktu, nie trzeba brudzić przy tym rąk, wydobywać z niezbyt wygodnych opakowań.
Producent gwarantuje nam, że podczas użytkowania staniemy się posiadaczami ładnej opalenizny (polecany do opalania na solarium), sztyft nawilży i ukoi suchą, popękaną i podrażnioną skórę, jest naturalną ochroną przed niekorzystnym działaniem słońca i wiatru oraz złagodzi skutki  ewentualnego podrażnienia słonecznego.
Co do działania, używałam go do swoich ekstremalnie wysuszonych okolic kostek u nóg w wyniku mojego AZS, nie złagodził podrażnień i zaczerwienień, ale wyeliminował suchość, nie potrafię jednak ocenić na jaki czas, i czy jest to długotrwały efekt, ponieważ stałe przebywanie na słońcu, słona woda i wiatr skutecznie wysusza moją skórę na nowo i na nowo. Podejrzewam, że gdyby to było normalne wysuszone, nawet stale, miejsce nie w wyniku choroby, dawałby pełen efekt zadowolenia z jego użytkowania.
Użyłam go również raz do lekkiego zaczerwienienia skóry po opalaniu. Złagodził efekt ściągnięcia skóry i lekkiego pieczenia, na drugi dzień śladu po zaczerwienieniu nie było, ale do tego nie mam tendencji, po nocy znikają nawet większe zaczerwienienia które zmieniają się w ładną, brązową opaleniznę.
Nie próbowałam się na niego opalać, ponieważ bądź co bądź produktu jest dość mało jak na takie użytkowanie.
Jest no na pewno świetny natłuszczacz, który eliminuje efekt ściągnięcia skóry, pieczenia, swędzenia, nawilża skórę, znikają wszelkie wiszące zadziorki. Skóra staje się przyjemna i miękka w dotyku.
Nie uczula, nie podrażnia miejsc dotkniętych chorobami podłoża alergicznego.
Cena to ok. 15 zł za 28,3g.

A Wy już po wyjazdach, przed, a może tak jak ja w trakcie? Znalazłyście jakieś perełki śród kosmetyków których nie ma w Waszych miastach/miejscowościach? :)


4 komentarze:

  1. JKa cały czas w trakcie. Mi jak zawsze towarzyszą produkty Dermedic. Mam do nich zaufanie, a teraz jak nasiliłóa mi się alergia bałabym się eksperymentów z nieznanymi firmami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi Dermedic też towarzyszy pod postacią aż 5 produktów :)
      Lubię tą markę, naprawdę dobrze radzi sobie z moją atopową skórą na całym ciele, a do twarzy już w ogóle bajka, żadna inna firma nie była dla mnie takim wybawieniem jak Dermedic i ich propozycje :)
      Miłego wypoczynku :)

      Usuń
  2. generalnie nie przepadam za masłem kakaowym (właśnie ze względu na zapach), ale jego forma w tym produkcie jest tak kusząca, że na pewno bym się skusiła :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kusząca kształtem, formułą, ceną, nie mogłam nie wziać :)

      Usuń