Zajrzyjcie dalej, aby dowiedzieć się co o niej sądzę.
Zaczynając od opakowania, maskara wyróżnia się wyglądem pośród innych tuszy tej marki, przyciągające opakowanie jest koloru morskiego z różowymi akcentami i napisami.
Odkręcając maskarę ujrzymy silikonową szczoteczkę o nieregularnym kształcie, zwężającą się ku końcowi. Silikonowe włoski są różnej długości, aby docierać nawet do najkrótszych rzęs. Sam kształt szczoteczki do złudzenia przypomina tą z innego tuszu Maybelline Go Extreme.
Zaczynając od opakowania, maskara wyróżnia się wyglądem pośród innych tuszy tej marki, przyciągające opakowanie jest koloru morskiego z różowymi akcentami i napisami.
Odkręcając maskarę ujrzymy silikonową szczoteczkę o nieregularnym kształcie, zwężającą się ku końcowi. Silikonowe włoski są różnej długości, aby docierać nawet do najkrótszych rzęs. Sam kształt szczoteczki do złudzenia przypomina tą z innego tuszu Maybelline Go Extreme.
Jedynym odstępstwem w wyglądzie szczoteczek jest to, że Mega Plush posiada elastyczny aplikator, który ma ułatwiać nam malowanie się po przez dopasowanie się do kształtu rzęs.
Powiem Wam, że gdy otworzyłam tusz i zobaczyłam, że szczoteczka jest tak podobna do tej z Go Extreme, byłam przerażona, ponieważ z tą maskarą bardzo się nie polubiłam, szczoteczka w ogóle nie chciała współpracować z moimi rzęsami. Byłam tym bardziej zaskoczona kiedy okazało się, że w Mega Plush szczoteczka całkiem sprawnie pokrywa tuszem nasze rzęsy. Myślę, że ta różnica tkwi w formule samego tuszu, ale o tym później.
Porównanie szczoteczek: wyżej Mega Plush, niżej Go Extreme |
Jak w rzeczywistości posługuje się elastycznym aplikatorem? Dość naturalnie, ten na szczęście nie wychyla się zbyt mocno, bardzo fajnie ugina się w momencie nakładania tuszu w wewnętrznym kąciku. Aplikacja nie jest utrudniona, wręcz przeciwnie, przez to bardziej precyzyjna.
Co do samej konsystencji tuszu, jest ona bardziej zwarta niż w przypadku Go Extreme i myślę, że przez to szczoteczka sprawdza się dużo lepiej. Rzęsy po wytuszowaniu są też „lżejsze” niż po tradycyjnych tuszach, są bardziej elastyczne i miększe w dotyku. Rzęsy są pogrubione i wydłużone, jednakże małym mankamentem jest to, że nieco je skleja, wymagają potem potraktowanie ich grzebykiem.
Sam tusz w trakcie dnia nie kruszy się i nie obsypuje, nie rozmazuje i co ważne nie podrażnia oczu.
Zmywa się bez problemu za pomocą mleczka czy też płynu micelarnego.
Cena regularna to ok. 30 zł (9,6ml), ja zapłaciłam za nią ok.18 zł (-40%).
Szkoda, że nie pokazałaś efektów na rzęsach. Ja już mam swojego hiciora i nie szukam dalej ;)
OdpowiedzUsuńTeż żałuję ale zmagam się od kilku dnich z podrażnieniem skóry pod oczami oraz w zewnętrznych kącikach oczu związanych z moim AZS, nie chciałam straszyć ludzi ;)
UsuńBęde musiała się za tym tuszem rozejrzeć. Zachęciłaś mnie do zakupu :)
OdpowiedzUsuńCieszę się ;)
UsuńTeraz jest na niego promocja w SP :)
Zastanawiałam się ostatnio nad kupnem tego tuszu ale zrezygnowałam na rzecz mojego dotychczasowego faworyta Colossal Volum' Express :) ale może przy następnych zakupach się do niego przekonam
OdpowiedzUsuńWarto wypróbować :)
UsuńJa używam MaxFactor 2000 i jestem zadowolona :) Ale może kiedyś wypróbuję ten, który opisujesz. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńzrealizowacmarzenia.blogspot.com
Calorie to absolutny klasyk a przy tym jeden z moich ulubionych tuszy :)
UsuńOglądałam go, kusił mnie, ale w pamięci mam inny tusz Maybelline, który bardzo podrażniał moje oczy i się zastanawiam czy zaryzykować czy nie..
OdpowiedzUsuńHm no cóż, mnie nigdy żaden tusz Maybelline nie podrażnił, mimo wrażliwych oczu i powiek, nawet teraz kiedy weszło na nie atopowe zapalenie skóry. Ale jeśli kiedyś zdarzyło Ci się coś takiego to ciężko mi Ci doradzić czy warto czy nie :)
UsuńPozdrawiam :)