Uważacie, że nie ma błyszczyków idealnych? Takich
które łączą w sobie wszystkie te cechy które w owych produktach pożądamy
najbardziej- brak sklejania, nie migrowanie poza linię ust, skrzenie, jednak
bez żadnych zbędnych drobin brokatu, utrzymywanie się kolory przez KILKA
godzin? Jeśli nie wierzycie, że są wypróbujcie NOWOŚĆ od firmy Paese- Art
Lipgloss.
Firma Paese zaskakuje mnie od samego początku
odkrycia ich kosmetyków nieporównywalną i niezmienną jakością, aczkolwiek nadal
potrafią zrobić mi niespodziankę, wypuszczając na rynek nowości które
detronizują do tej pory inne, ulubione produkty. Tak stało się i tym razem. Art
Lipgloss zajął 1 miejsce, wśród wszystkich błyszczyków (a do pokonania miał
całą rzeszę rywali) i na pewno na stałe zadomowił się w mojej kosmetyczce.
Gama kolorystyczna zamknięta jest w 10 odcieniach, w
którym mieszczą się głownie ciepłe beże, róże i korale, przechodzące również
przez czystą pomarańczę, czyli wszystko to co wpisuje się najmodniejsze kolory
lata 2014.
Ja posiadam różowo-koralowy kolor o numerze 415.
Producent swój produkt przedstawia jako błyszczyk
zapewniający lustrzany blask, dzięki zawartym w nich błyszczących drobinkach,
zawierający olej rycynowy oraz witaminy E i C o właściwościach pielęgnacyjnych.
A przyjemność aplikacji zapewniać ma nam owocowy zapach. Czy zapewnienia się
sprawdzają? W 100 % a nawet i więcej. Niżej przedstawię Wam to wszystko czym
błyszczyk mnie zachwycił.
Co do opakowania, błyszczyk umieszczony jest w
opakowaniu charakterystycznym dla większości błyszczyków na rynku. Kupując,
otrzymujemy go z firmową nalepką na łączeniu pojemniczka z nakrętką, co
zapewnia nas o świeżości i nowości produktu. Mi naklejka spodobała się na tyle,
że po zdjęciu przekleiłam ją sobie na zakrętkę, co nadaje błyszczykowi w moim mniemaniu
uroku i niepowtarzalności. Samo opakowanie jest estetyczne, od kilku dni noszę
go z mnóstwem rzeczy w torebce i nie widzę by napisy ulegały zarysowaniom, mam
nadzieję, że ten stan w perspektywie się nie zmieni.
Błyszczyk posiada wygodny aplikator, który bardzo
dobrze układa się w ręce. Zakończenie aplikatora to tradycyjna gąbeczka,
którą bardzo łatwo i w ilości którą potrzebujemy możemy nałożyć i rozprowadzić
produkt, bez wychodzenia poza linię ust.
Sama konsystencja błyszczyka nie jest ani lejąca,
ani kleista, nie mogę znaleźć lepszego sformułowania do określenia jej, niż- w
sam raz. Po nałożeniu na usta, błyszczyk absolutnie, nawet w najmniejszym
stopniu nie klei się, co było dla mnie naprawdę wielkim szokiem, ponieważ jest
to pierwszy tak dobry produkt, ze wszystkich które posiadam, jeśli chodzi
właśnie o tę właściwość. Ponad to produkt pozostaje w tym miejscu w
którym go zaaplikowałyśmy, nie spływa poza linię ust, nie migruje, skupiając
się w jednym miejscu. Nie smuży podczas nakładania.
Błyszczyk
jest dość mocno napigmentowany. Kiedy go nałożymy, stajemy się posiadaczkami
pięknie podkreślonych ust o soczystym kolorze, które przykuwają spojrzenia i
ściągają komplementy. Art. Lipgloss rzeczywiście zapewnia efekt tafli,
błyszczące drobinki cudownie odblaskują zarówno w słońcu, jak i w normalnie
oświetlonym pomieszczeniu. Nie należy mylić drobinek, z nielubianym przez
większość z nas brokatem, te bowiem nie są wyczuwane przy pocieraniu o siebie
wargami, nie migrują poza powierzchnię błyszczyka, nie zostają na ustach po
jego zniknięciu, są z nim całkowicie zespolone.
Samo
noszenie Art. Lipgloss na sobie to ogromna przyjemność dla zmysłu powonienia,
ponieważ, rzeczywiście posiada słodki, owocowy zapach, tak jak obiecuje nam
producent.
Nie podkreśla suchych skórek, wręcz przeciwnie kiedy
już je mamy, pięknie je maskuje, a przede wszystkim podczas jego noszenia,
pielęgnuje usta. Nie czuć ściągnięcia, odwodnienia, po zniknięciu błyszczyka z
ust możemy się cieszyć wygładzonymi i nawilżonymi ustami.
A
na koniec to co w tym błyszczyku zaskoczyło mnie najbardziej- utrzymuje się na
ustach 2,5 godziny z efektem błyszczenia! Przez kolejne 2 możemy cieszyć się
jeszcze kolorem który pozostaje po błyszczyku, stapiając się z naszymi ustami
(efekt podobny jak po szmince), warto zastrzec tu fakt, że nie ma śladu po
drobinkach. Nawet jeśli nie mamy błyszczyka przy sobie, możemy go odświeżyć
używając zwykłej, pielęgnacyjnej, przezroczystej pomadki.
Dla
mnie efekt jest spektakularny, nie spotkałam się z błyszczykiem utrzymującym
się na ustach przez tak długi czas, nie spotkałam się również z tym aby
błyszczyk po zakończonym żywocie błyszczenia pozostawiał po sobie kolor niczym
dobra pomadka.
Nie
wierzycie? Sprawdźcie same- produkt dostępny jest na stoiskach i w sklepie
internetowym w cenie 19.90zł/ 3,4ml.
Lubię takie błyszczyki :). Ostatnio mam fazę na błyszczące produkty, więc może przyjrzę się tym na stoisku Paese :)
OdpowiedzUsuńPolecam gorąco, z mojej słusznej kolekcji błyszczyków ten jest najlepszy :D
UsuńA te kolory jeszcze takie letnie :)
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o mnie to ja raczej rzadko kiedy stosuję błyszczyki do ust, ale jak najbardziej mam również i takie u siebie w kosmetyczce. U mnie większość kosmetyków jest z firmy https://eveline.pl/ i w sumie do tej pory jeszcze nie było sytuacji bym się na nich zawiodła. Właśnie dlatego tak chętnie ich używam.
OdpowiedzUsuń