Paese "Lush Satin"- multiwitaminowy koktajl dla skóry

Idealny podkład na okres wiosenno-letni, kojarzy mi się z lekkością, dobrym kryciem, które na twarzy wygląda bardzo subtelnie i nie tworzy efektu "maski", rozświetleniem i odczuwalnym "nawilżeniem". Do nie tak dawna moim świętym graalem w tym temacie był podkład Bourjois- Healthy Mix, jednak odnalazłam taki, który sprawdza się u mnie o wiele lepiej, a jest to podkład Paese- Lush Satin.
Jeśli chcecie poznać moją opinię o tym podkładzie, to zapraszam do dalszego czytania! 

Mimo, że bloga prowadzę od jakiegoś czasu, do tej pory nie napisałam jeszcze żadnej recenzji podkładu. Nie jest to takie proste, każdy bowiem od tego typu produktu, wymaga czegoś innego, ze względu na indywidualne potrzeby swojej skóry. 
Aby ułatwić, Wam ocenę tego czy podkład ma szansę się u Was sprawdzić, opiszę Wam pokrótce profil mojej skóry. Jestem posiadaczką cery suchej, ze znamionami atopowego zapalenia skóry. Tylko skóra na nosie, w ciągu dnia, wytwarza większe ilości sebum. Posiadam lekkie zaczerwienienia. Nie mam problemów z zapychaniem i nie występują u mnie nawet pojedyncze wypryski.


Podkład zamknięty jest w szklanej buteleczce, o podwójnym dnie. Zaopatrzony jest w pompkę. Przyznam szczerze, że sama jej końcówka nie jest zbyt wygodna. Buteleczkę trzeba trochę przekrzywiać, bo w przeciwnym razie produkt brudzi końcówkę, a w efekcie końcowym korek. Nigdy się jednak nie zacięła, mechanizm działa jak należy.
* Obecnie podkład wygląda trochę inaczej, ze względu na nową, minimalistyczną etykietę.

Aplikacja podkładu jest dość łatwa. Osobiście zawsze nakładam go placami, bo ten sposób jest dla mnie najwygodniejszy i najszybszy. Podkład posiada bardziej płynną, aniżeli gęstą konsystencję. Mimo to, nakładany na twarz, wydaje się niesamowicie kremowy. Podkład nie zastyga od razu po nałożeniu. Podczas nakładania palcami mogą pojawić się delikatne smugi, więc zawsze po dokładnym rozsmarowaniu go na twarzy, jeszcze dodatkowo go wklepuję.

Jeżeli chodzi o krycie, to podkład należy do tych średnio kryjących. Efekt jednak można stopniować. Nakładany cienką warstwą, zapewnia nam jedynie wyrównany koloryt skóry, wygładzenie i efekt "makeup no makeup". Jego średnie krycie, można jednak nadbudowywać, dokładając kolejną warstwę, w miejscach które tego wymagają. Mocniejsze niedoskonałości, wymagają użycia korektora

Posiadany przeze mnie kolor to Porcelain, najjaśniejszy w gamie, składającej się z 5 odcieni. Jest on naprawdę jasny, sprawdzi się u bladolicych. Jego kolor to piękny, czysty beż, bez żadnych różowych tonów. W porównaniu do Bourjois HM, jest on dużo naturalniejszy kolorystycznie. Będzie pasował tym z Was, u których żółte tony nie wyglądają zbyt dobrze lub tym dla których HM jest za ciemny. 
Po nałożeniu na twarz adaptuje się kolorystycznie. Nie ciemnieje.

Wykończenie podkładu jest "mokre". Otrzymujemy efekt naturalnego, świetlistego glow. Uwielbiam ten podkład za jego "nawilżające" właściwości. Pod tym względem, również spisuje się lepiej od HM. Znaczenie mniej podkreśla istniejące już suche skórki, a także nie wpływa na ich powstawanie.

Podkład utrzymuje się u mnie ok. 9 godzin, w prawie nienagannym stanie. Prawie- bo na nosie wytrzymuje ok. 6 godzin W porównaniu do HM, który znika z większości partii mojej twarzy po ok. 4 godzinach Lush Satin jest niczym podkład "long lasting".

Podkład, podobnie jak HM, pachnie świeżo i owocowo. Jest wyczuwalny w momencie nakładania go na twarz, ale później już nie, wiec absolutnie nie jest męczący. 
Na zdjęciu podkład wypada nieco ciemniej niż w rzeczywistości.
Podkład Lush Satin kosztuje 49 zł za 50ml. Cenowo więc wypada on dużo korzystniej w porównaniu do Healthy Mixa.

Podsumowując, uważam, że podkład Lush Satin jest świetnym rozwiązaniem na okres cieplejszych miesięcy, kiedy potrzebujemy czegoś  lżejszego, nieobciążającego, a nadającego naszej skórze  świeżego i zdrowego wyglądu.
Najlepiej sprawdzi się u posiadaczek skór: suchej, normalnej i mieszanej. 
Dla mnie Lush Satin okazał się alternatywą dla popularnego podkładu Bourjois- Healthy Mix, głównie ze względu na naturalniejszy, bardziej pasujący mi kolor, lepszy efekt "nawilżenia" oraz nieporównywalnie lepszą trwałość. Wygrał także za sprawą większej pojemności produktu i relatywnie niższą cenę.

























Dajcie znać czy znacie podkład Lush Satin, czy też może po przeczytaniu tej recenzji się na niego skusicie? 


12 komentarzy:

  1. miałam już tyle podkładów i żaden nie ma ' tego czegoś '... eh może teraz pora na ten ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze warto próbować! :) W końcu musi znaleźć się ten odpowiedni ;)

      Usuń
  2. Ostatnio kupując "mgłę" rozświetlającą tej firmy (ktora wg mnie jest za ciemna jak na najjaśniejszą) zastanawialam się nad podkładami. Piszesz, że ten nie jest dla żółtolicych, a ja jak na złość jestem żółta. Na razie mam true match w1/d1, ale czuję, że to jeszcze nie to. Myślisz, że w ich gamie znajdę coś dla siebie? Tu mi się podoba ten świeży efekt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ciężko mi powiedzieć, ponieważ ja zawsze patrzę na najjaśniejsze kolory, które w moim odczuciu nie mają żółtego pigmentu, bo o ile HM trochę na twarzy mi przeszkadza (bardziej pasuje w lato), tak w tym wyglądam po prostu neutralnie i dobrze.
      Wiem, że numerki wyżej nie są dużo ciemniejsze (większość wybiera właśnie je, bo obawia się, że Porcelana może wypadać u nich zbyt jasno), a może posiadają bardziej zbliżony do Twojej skóry kolor, ale to już musisz sprawdzić sama. Przejdź się któregoś dnia na stosiko nieumalowana to może Panie "na żywo" Ci doradzą i może się coś odpowiedniego dla Ciebie znajdzie :) Tylko jak Cię umalują to wyjdź na zewnątrz i zobacz czy jest ok, bo mi zawsze wpychają numer ciemniejszy, bo w galerii tak się wydaje idealnie, a potem wyglądam jak murzyn (ale tylko raz dałam sie tak przerobić) ;)

      Usuń
  3. Właśnie sobie uświadomiłam, że z tej firmy jeszcze nie miałam żadnego kosmetyku, chyba pora to zmienić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto bo mają kilka perełek, którym warto się chociażby przyjrzeć, ale przede wszystkim kupić i wypróbować! :D

      Usuń
  4. do mojej tłustej cery raczej by się nie sprawdził... też kiedyś miałam suchą- piękne czasy <3 zero wyprysków i świecenia.
    póki co używam podkładu Loreala true match i jest to mój mały ideał, który ma jedną wadę... Pasuje mi w nim prawie wszystko: opakowanie, kolor, stopień krycia, efekt na twarzy i w ogóle cudo! ale niestety nie jest trwały... na mojej tłustej cerze niestety schodzi. Najbardziej mi to przeszkadza kiedy ściągam ubrania i połowa podkładu zostaje na bluzce oraz to, że muszę bardzo uważać, jak chcę oprzeć głowę o swojego chłopaka. Także szukam dalej ideału :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kiedyś miałam tłustą i uważam to za piękne czasy ;P Sucha skóra to dla mnie dramat, tym bardzie w połączeniu z AZS. Także punkt siedzenia, punktem odniesienia ;P

      Haha, ja swojemu chłopakowi zawsze brudzę swetry pudrem xD

      Usuń
    2. biedni Ci faceci :P a jest taki stereotyp, że kobieta zostawia na mężczyźnie ślady szminki :D

      Usuń
    3. I to zawsze jest czerwona szminka ;)

      Usuń
  5. Wzięłam kilka próbek podkładów Paese, miałam ten na pewno, long cover i bodajże velvet matte i wszystkie były genialne. Teraz zużywam zapasy ale na pewno na jakiś się skuszę;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jeszcze pełnowymiarowy podkład nawilżający i long cover właśnie i owszem, są świetne, jedyne tylko co mi przeszkadza to ich chemiczny zapach ;)

      Usuń