Ulubieńcy stycznia- podsumowanie miesiąca

Styczeń dobiegł już końca, więc pora na pokazanie Wam kosmetyków, które w tym miesiącu zrobiły na mnie największe wrażenie.

Zapraszam na dalszą część postu, w której opowiem Wam za co polubiłam te produkty.




The Balm, Cindy-Lou Manizer to wielofunkcyjny kosmetyk, o dość niespotykanym, ożywczym kolorze, który można stosować zarówno jako róż, rozświetlacz, cień do powiek. Ja najbardziej lubię nakładać go w miejsce, gdzie zazwyczaj aplikuję róż, który Cindy idealnie mi zastępuje. Użycie Cindy jest dla mnie gwarancją świeżego, promiennego makijażu, bez odrobiny przesady. Wysycenie koloru można stopniować, po przez ilość nakładanego produktu.

The Balm, Balmsai to paletka, która towarzyszyła mi już od grudnia w większości wykonywanych przeze mnie makijaży. Obecnie najbardziej znęcam się nad górnym rzędem cieni, w którym znadują się przepiękne, świetliste kolory, idealne ożywiacze spojrzenia oraz nad brązami, których tu nie brakuje, a do tego są w różnych tonacjach. Pigentacja cieni jest rewelacyjna, tak samo jak ich trwałość na powiekach.

M.A.C, szminka Lovelorn- ta szminka rozpoczęła historię z produktami tej firmy. Ceny jak na studencką kieszeń są dość wysokie, więc do tej pory nie rwałam się z motyką na słońce, ale udało mi się kupić ją na douglasowej promocji. Lovelorn to taki mój idealny odcień różu. W tym miesiącu eksplorowałam ją najbardziej z całej mojej wielkiej kolekcji mazideł do ust. Posiada delikatny, przyjemny, waniliowy zapach. Mój kolor to wykończenie Lustre, nie jest więc ona zbyt trwała, ani w pełni kryjąca, ale wysycenie koloru można stopniować, a efekt na ustach jest jakby lekko mokre. Nie wysusza moich ust, więc jak dla mnie idealna, z pewnością nie będzie ona pierwszą i ostatnią.
























Kiko, Light Infusion Face Powder- Kiko z marszu zachwyciło mnie zarówno jakością swoich kosmetyków, jak i ich designem oraz stosunkowo niewielkimi cenami. Do tego dość często wprowadzają edycje limitowane, czyli to, co takie kosmetoholiczki jak ja, lubią najbardziej. Srebrna puderniczka, kryje moje absolutne odkrycie stycznia. Jest to puder 3w1, czyli bronzer (dwa odcienie), róż (dwa odcienie) i rozświetlacz. Idealny do modelowania twarzy i bardzo funkcjonalny, połączenie 3 kosmetyków w jednym zaoszczędza miejsce i umożliwia zabranie go wszędzie gdzie tylko chcemy. W środku znajdziemy też lusterko, a zamkniecie na magnes uniemożliwi samoistne otwarcie się kosmetyku. Znak zapytania, który znajduje się na puderniczce i pudrze nawiązuje do nazwy edycji limitowanej (Bad Girl?).

Pharmaceris, Emoliacti Krem Odżywczy na Noc- ten krem to istne cudo. W jedną noc radzi sobie ze wszystkimi suchymi skórkami, uczuciem nieprzyjemnego ściągania i ewentualnymi podrażnieniami skóry. Po nocy skóra jest delikatna, miękka w dotyku i bardzo dobrze nawilżona. Zostawia tłustą powłoczkę (którą ja osobiście uwielbiam i uważam za duży plus w kremach na noc). Przez swoją tłustawą konsystencję, jest bardzo wydajny.  Posiada specyficzny zapach, który akurat mi nie przeszkadza.
























M.A.C, Keepsakes Eyes Palettes- paleta cieni pochodzi ze świątecznej edycji limitowanej, jakimś cudem, również udało mi się ją nabyć na douglasowej promocji. Jako, że jestem prawdziwą sroką, najpierw przyciągnęło mnie opakowanie, dopiero potem kosmetyk. Paletka o cudownym wyglądzie, połączeniu błyszczącego, fakturowanego brokatu, perełek i kameą zachwyciła mnie od pierwszego spojrzenia, a, że kryje w sobie całkiem niezłe cienie w moich ukochanych odcieniach fioletu, musiałam ją mieć, W środku znajdziemy lusterko i aplikator w formie pędzelków. Cienie są dobrze napigmentowane (prócz najjaśniejszego koloru, na który narzekam) i pięknie się ze sobą łączą. Trwałość- cały dzień.

Inglot, pigment nr. 85- kolejny hit stycznia! Za sprawą jednego pigmentu jestem w stanie stworzyć szybki, ale za to szalenie efektowny makijaż, od którego inni nie mogą oderwać wzroku. To małe cudeńko łączy w sobie kolory brązu, zieleni, niebieskiego, fioletowego i różowego (w zależności od kąta padania światła i jego natężenia). Makijaż oczu zajmuje 2 minuty, a sprawia, że czuję się wyróżniona z tłumu przez cały dzień. Trochę się osypuje przy nakładaniu, ale to pigment więc można mu to wybaczyć. Nie zbiera się w załamaniach, nie znika w ciągu dnia, nie roluje.
Sally Hansen, Miracle Gel- nie będę się rozpisywać, ponieważ pisałam o nich już [TU] i [TU]. Powiem tylko, że 10-dniowy manicure, wykonany w domu, nie w salonie to dla mnie rewelacja, tym bardziej, że normalne lakiery odpryskują u mnie koło 4-5 dnia.
Czy któryś z pokazanych kosmetyków macie i u Was też się sprawdza, albo też macie zamiar nabyć?
Co Was zachwyciło w styczniu?

Polub bloga na


12 komentarzy:

  1. Lovelorn z MAC'a <3 uwielbiam ten odcień :D Bardzo często po nią sięgam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A możesz mi polecić jakieś podobne odcienie z MACa? Takie lekkie, dziewczęce róże? :)

      Usuń
    2. Ciężko mi stwierdzić, bo z wykończenia Lustre mam tylko Lovelorn i Syrup, reszta pomadek które posiadam są już mocno na pigmentowane z innych wykończeń.

      Usuń
    3. No nic, muszę sama coś poszukać ;)

      Usuń
  2. Też mnie kusił ten pigment nr 85, jednak moim faworytem jest nr 12, piękny zgaszony fiolet ze złotymi drobinkami, po prostu go kocham <3 :) Piękna paletka cieni mac :) pozdrawiam i zapraszam do siebie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim układzie muszę zerknąć na nr. 12 jak będę w pobliżu :)

      Usuń
  3. te dwa lakiery z SH ciekawie wyglądają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyglądają, ale najciekawiej to działają :) 10dniowy manicure to jest coś, przynajmniej dla mnie, której wszystko na paznokciach odpryskuje ;)

      Usuń
  4. Ja mam 2 pigmenty z Inglota: ten, który masz, czyli 86 i 22 - złoto-liliowy, który jest przepiękny. Nakładam je na mokro (mam wtedy wrażenie jakbym nakładała metaliczny cień w musie) i efekt jest o wiele lepszy. Dolewam odrobinę płynu do demakijażu z Bourjois i pigment trzyma się cały dzień:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę koniecnie spojrzeć na tą 22, bo jesteś już drugą osobą, która mi tu pisze, że go ma i jest super :)

      Usuń
  5. Znam jedynie szminkę MAC, tzn nie ten kolor, ale jako produkt, Niestety u mnie się nie sprawdziły szminki tej firmy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no czytałam na Twoim blogu, że Ci nie podpasowały ;)

      Usuń