Wokół nas coraz bardziej świąteczna atmosfera, przyznam szczerze, że mnie też już dopadła i wcale nie zamierza opuścić. W sumie nie ma się co dziwić, bo do Świąt został już przecież niecały miesiąc! Nim jednak bez reszty oddamy się świątecznej aurze, chciałabym Wam pokazać jesienną edycję limitowaną Catrice "FALLosophy".
Jeśli jesteście ciekawe jak prezentuje się nowa edycja limitowana Catrice zapraszam do dalszej części posta!
Kluczowym produktem tej kolekcji jest gradientowy róż. Zawierający w sobie barwy od delikatnego, dziewczęcego różu aż po mocną, soczystą fuksję, dokładnie wpisuje się w trendy zaproponowane przez Catrice na tę porę roku.
Mimo wydawałoby się bardzo zdecydowanego koloru w opakowaniu, róż daje subtelny, nieprzesadzony efekt, który można stopniować nakładając więcej produktu. Wykończenie jakie daje róż, należy do tych rozświetlających, sprawiających, że cera staje się promienna i zdrowa za jednym pociągnięciem pędzla.
Współpraca z produktem jest bardzo przyjemna. Róż łatwo się nakłada, nie tworzy plam, a efekt na policzkach utrzymuje się w nienagannym stanie przez cały dzień. Na koniec nie mogę też nie wspomnieć o prostym, klasycznym opakowaniu, ozdobionym konturem liścia klonu, który dodaje kosmetykowi uroku.
Cień z tłoczeniem w formie liścia to kolejny z produktów który znalazł się w tej kolekcji. Jego cechy charakterystyczne to: jedwabista formuła, mocna pigmentacja, długotrwałość i matowe wykończenie.
Wybrany przeze mnie cień o nazwie C03 Berrytale kojarzy mi się z kolorem wrzosu. Niejednoznaczny, łączący w sobie odcienie fioletu i chłodnego brązu, na oku wygląda niesamowicie elegancko i nietuzinkowo.
Nie jest to jednak kolor dla wszystkich. Jeśli borykacie się cieniami pod oczami, bezpieczniej dla Was będzie po niego nie sięgać, ponieważ może potęgować efekt zasinienia.
Ostatnimi produktami na które skusiłam się z tej kolekcji są pomadki. Zacznę od opakowania, które w tym przypadku zrobiło na mnie duże wrażenie. Czarne klasyczne opakowania, w spójności do reszty kolekcji, ozdobione zostały motywem jesiennego liścia klonu.
Zaskakują one jednak nie tylko efektem wizualnym, a także elementem praktycznym- opakowania zamykane są na magnes. Pomadki posiadają kremową konsystencję, błyszczące wykończenie i intensywne kolory, przywodzące na myśl owoce leśne. Mimo kremowego, nawilżającego wykończenia, są zaskakująco trwałe (bez jedzenia i picia), a ścierają się w równomierny sposób.
Posiadam dwa kolory: C01 Fabulous Fox-ia, który jest chłodnym odcieniem jagodowego fioletu oraz C03 Little Red Riding Hood w którym róż miesza się się z odcieniami czerwieni i brązu.
Oczy: cień C01 Berrytale Twarz: róż C01 Fading into Down Usta: pomadka C01 Fabulous Fox-ia |
Jak Wam się podoba limitowana edycja Catrice FALLosophy?
Czy jakiś kosmetyk szczególnie wpadł Wam w oko?
Mmmmmm pomadka super :3
OdpowiedzUsuńObie są super, naprawdę :)
UsuńRóż i pomadki są po prostu cudowne !
OdpowiedzUsuńPodpisuje się pod tym :D Jestem nimi oczarowana :)
UsuńCałkiem ładna jest ta limitka ;)
OdpowiedzUsuńPrawda? Klasyczna, w ciekawej tonacji kolorystycznej, o bardzo dobrej jakości i w tym chyba tkwi jej siła :)
UsuńNie moje kolory.
OdpowiedzUsuńMyślę, że powiedziałabym o niej to samo jeszcze jakieś pół roku temu ;)
Usuńkolor cienia jest bardzo ladny ;) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, taki niejednoznaczny a przy tym bardzo klasyczny :)
UsuńJa również pozdrawiam :)