Ulubieńcy sierpnia- podsumowanie miesiąca

Początek września przyniósł ze sobą jesień, niestety nie taką na jak miałam nadzieję i czekałam, czyli ciepłą i słoneczną, a bardzo zimną i deszczową. Prawdziwą przyjemność sprawia mi więc powrót do gorącego sierpnia, który w połowie spędzałam nad morzem, i pokazanie Wam kosmetyków, które królowały u mnie właśnie w tym miesiącu. 
Jeśli jesteście ciekawe czym zachwyciły mnie kosmetyki widoczne na zdjęciu, zapraszam do dalszego czytania! 
 
FIX+ od MAC, to produkt nad którym zastanawiałam się wiele razy, ale jakoś nigdy nie po drodze mi go było kupić. Skusiłam się dopiero wtedy kiedy w salonach pojawiła się edycja limitowana, w której owy produkt zyskał różne zapachy. Wersja, którą używałam w sierpniu i robię to nadal, to Yuzu. Zapach kojarzy mi się z kremowym, przytłumionym cytrusem. Sam aromat jest lotny. Wyczuwalny jest jedynie przy aplikacji i chwilę po niej, więc nie ma obaw, że zamęczy nas w czasie jego "noszenia". Co do właściwości FIX+ to jest to idealny preparat, który usuwa nadmiar pudrowości, świetnie scala makijaż i sprawia, że skóra jest odświeżona i jakby bardziej elastyczna

IsaDora Bronzing Powder to wielgaśny bronzer, dzięki któremu mogłam nadać naturalnej, nieprzesadzonej opalenizny swojej twarzy, której w tym roku nie opalałam. Jest to jeden z lepszych bronzerów do opalania twarzy jakie posiadam. Efekt jaki daje jest całkowicie matowy, nakładanie należy do prostych, a kolor jest całkiem przyjemny, nie za ciepły, nie za ciemny, aczkolwiek trzeba uważać, aby nie przesadzić z nakładaną ilością. 
 

Bourjois nie tak dawno na rynek wprowadziło nowe błyszczyki o nazwie Sweet Kiss. Przyznam szczerze z ręką na sercu, że tak dobrych błyszczyków do ust dawno nie używałam. Kosmetyk to połączenie ekstremalnego blasku z bardzo trwałym, nasyconym kolorem. Nie lepią się, nie wysuszają ust, wręcz przeciwnie, mam wrażenie, ze delikatnie je pielęgnują. Aplikacja jest prosta i przyjemna, dzięki aplikatorowi w formie małego, precyzyjnego pędzelka. Wszystkie odcienie są subtelne i eleganckie, nie posiadają w swej formule żadnych drobinek czy efektu perły.

Nowości z Ziaji- chłodząca mgiełka z mentolem i witaminą C, to bardzo przyjemny produkt, dzięki któremu w łatwy i szybki sposób można poczuć się ekstremalnie odświeżonym. O ile efekt chłodzenia nie jest jakoś szczególnie wyczuwalny (czuję go jedynie chwilę po aplikacji), to samo spryskanie ciała, w ciepły dzień, czymś o tak energetyzującym zapachu, który sprawia, że nasze ciało zostaje zwilżone i nawilżone, jest naprawdę czymś super. Z pewnością będę z niej korzystać za rok w kolejne upalne dni!
 

Żel z aloesem po opalaniu z Sun Ozon, podczas mojego pobytu nad morzem, nie jednokrotnie ratował moją, czasem spieczoną słońcem, skórę. W swoim życiu przetestowałam już wiele produktów po opalaniu, ale ten sprawdził się u mnie najlepiej. Przynosił szybką ulgę, w zasadzie od razu po posmarowaniu, jak na żel nie lepił się za bardzo, szybko się wchłaniał, ale pozostawiał na skórze "ratunkową" warstwę okluzyjną. Następnego dnia, po zbyt intensywnym opalaniu, przywracał skórze pełen komfort, bez uczucia pieczenia i ściągnięcia. Z pewnością będzie to teraz mój stały kompan w wakacyjnych wojażach. 

L'Oreal Nutri-Gold odżywczy krem-olejek to produkt, który używam od około 2 miesięcy i w tym czasie zdążyłam się z nim polubić. Realnie nawilża moją skórę, która w czasie jego używania stała się delikatniejsza, miększa, pozbawiona suchych skórek i odzyskała zdrowy wygląd. Warto napomknąć, że krem posiada biały kolor, w którym mienią się, mikroskopijnej wielkości, pigmenty rozświetlające, które sprawiają wrażenie jakby krem był masą perłową. Kremik posiada przyjemny zapach, który w moment sprawia, że czuję się całkowicie zrelaksowana, a to zdarza mi się rzadko. Jako, że posiada bogatą konsystencję, stosuję go jedynie na noc.

Pielęgnację mojego ciała w sierpniu powierzyłam miedzy innymi marce The Body Shop. Z przyjemnością używałam sorbetu do ciała w wersji Virgin Mojito, który stał się moim zapachowym odkryciem. Co do właściwości, sorbet posiada bardzo lekką, szybko wchłaniającą się konsystencję, która nie oblepia skóry. Bardzo przyzwoicie nawilża ciało. Pełne orzeźwienie, można poczuć nie tylko dzięki niesamowitemu zapachowi, ale także dzięki wstawieniu sorbetu na chwilę przed aplikacją do lodówki, dzięki czemu kosmetyk chłodzi przyjemnie ciało. 

Rzadko przywiązuję się do zapachów. W moim przypadku są to raczej przelotne, kilkudniowe romanse, a niżeli dłuższe miłości. Mimo, iż szybko się nudzę wodę toaletowa Monoi od Yves Rocher z pewnością mogę uznać za zapach tych wakacji. Zapach kojarzy mi się on ze skórą rozgrzaną słońcem, gorącym piaskiem, słonym morzem i zapachem nadmorskiego wiatru. Jak na wodę toaletową, zapach jest bardzo trwały, nie słabnie z czasem.

Terracottę Terre D'Ete od Guerlain opisywałam Wam w [TYM] poście. Nadal pieję z zachwytu nad jego wyglądem, zapachem, łączeniem kolorów czy też efektem jaki daje na skórze. W sierpniu korzystałam z terracotty, na zmianę z wcześniej opisywanym bronzerem IsaDory. Delikatna, naturalna i świetlista opalenizna to dla tego bronzera pikuś. 
 

Krem-żel z filtrem Iwostin Solecrin SPF 50+ chronił moją skórę twarzy do tego stopnia, że w porównaniu do reszty ciała, została ona biała niczym mąka. Krem nie tylko ze względu na bardzo dobrą ochronę przeciwsłoneczną stał się moim ulubieńcem. Posiada on bowiem, jak na swój wysoki filtr, lekką konsystencję, dzięki której bardzo dobrze się wchłania, nie bieli twarzy i sprawdza się jako baza pod makijaż.

Brow Design to kolejny kosmetyk od Bourjois, który zachwycił mnie w sierpniu. Produkt posiada bardzo wygodną formę maskary do brwi. Aplikator to średniej wielkości, precyzyjna szczoteczka, dzięki której można nanieść odpowiednią ilość produktu na brwi oraz dobrze je rozczesać i ułożyć. Żel wspaniale usztywnia brwi, dzięki czemu stają się one ujarzmione na cały dzień. Nie daje uczucia sklejenia i ciężkości. Maskara nie tylko koloryzuje włoski, ale też mam wrażenie, że wypełnia wszelkie luki jakie posiadam w brwiach. Jak dla mnie to maskara to odkrycie roku!

Pomadka Isana Sun, towarzyszyła mi już chyba trzeci rok z rzędu, podczas pobytu nad morzem. Przyznam szczerze, że jeszcze kilka lat temu nie korzystałam ze smarowideł do ust, które posiadają filtr SPF. Wszystko zmieniło się odkąd na wakacjach w Hiszpanii, po jednej z kąpieli słonecznych, na moich ustach pojawiła się opryszczka, która nagminnie nawracała podczas kolejnych wakacji. Odkąd zaczęłam używać pomadki Isana Sun problem nie pojawił się nigdy więcej, także jestem jej bardzo oddana. Do tego nie bieli ust, dobrze je nawilża i chroni przed pierzchnięciem, o które w nadmorskich warunkach nie jest ciężko.
 


Jakie kosmetyki zyskały miano Waszych ulubieńców sierpnia? 



6 komentarzy: