Znów pojawiła się i jeszcze przez jakiś czas będzie trwała
przerwa w regularnym dodawaniu postów.
Tym razem nie jest to spowodowane moim zmęczeniem, brakiem czasu czy pracą, a
odpoczynkiem- obecnie smażę się bowiem nad naszym morzem ;)
Dziś jednak, nim zmienię się w całkowitego lenia, chcę
pokazać Wam kosmetyki, które zachwyciły mnie w lipcu.
Jeśli jesteście ciekawe moich ulubieńców lipca, zapraszam
Was do dalszej części posta!
Jeżeli chodzi o kolorówkę to lipiec był zdecydowanie
miesiącem, w którym zapanował minimalizm. Po części to z chęci oszczędzenia
cennych minut z rana, a innym powodem były też rosnące temperatury które nie
napawały do długiego stania przed lustrem.
Zdecydowanym hitem tego miesiąca, okazał się dla mnie Glitter
Eyeliner z Kiko. Kosmetyk idealny, aby dzienny make-up szybko zmienić w
wieczorowy, albo po prostu stworzyć coś nietuzinkowego na co dzień, co u mnie sprawdziło
się jako niezawodny look do pracy. Brokatowy eyeliner nakładam zawsze na czarną
kredkę, która staje się bazą dla migoczących na zielono i pomarańczowo
drobinek. Dzięki świetnej, długotrwałej formule linera drobinki nie migrują,
nie osypują się. Eyeliner z Kiko jest w zasadzie identyczny jak sławny, brokatowy
liner Urban Decay, a to co przemawia na jego korzyść, to oczywiście dużo niższa
cena.
Kolejnym kosmetykiem który bardzo polubiłam w lipcu i
dotychczas pozostaje w nieustannym użyciu jest CC od Bell HypoAllergenic.
Podkład korygujący posiada bardzo ładne, typowo beżowe odcienie, charakteryzuje
się bardzo dobrym, jak na tego typu produkt, kryciem, jest lekki, nielepiący i
zadziwiająco długo utrzymuje się na twarzy. Przyznam szczerze, że ilekroć nie
mam go na sobie słyszę pytania jakiego podkładu używam, bo buzia rzeczywiście
wygląda w nim nienagannie.
Lipiec upłynął mi także na częstym używaniu bronzero-różu od
The Balm czyli Balm Desert. Produkt posiada niebanalny kolor, który spokojnie możemy
nakładać w miejscu w którym zwykłyśmy używać różu, a dla posiadaczek jasnych
karnacji, świetnie sprawdzi się jako bronzer. Firma The Balm jak zwykle stanęła
na wysokości zadania, jeśli chodzi o jakość produktu. Pigmentacja jest tak
wysoka, że naprawdę trzeba uważać, żeby nie przesadzić. Trwałość na twarzy
oceniam jako bez zarzutu. Oczywiście nie mogę nie wspomnieć o rozkosznym,
małym opakowaniu z lusterkiem, utrzymanym w stylu pin-up.
Jeśli chodzi o mazidła do ust to w lipcu nadużywałam nowości
od Bourjois Rouge Edition Aqua Lacque oraz szminki Kiko z serii Luscious
Cream.
Pomadka Bourjois o wykończeniu lakieru do ust jest dość
trwała (ok. 4 godzin), no i oczywiście zaskakuje ekstremalnym połyskiem oraz
energetyzującym kolorem. Na uwagę zasługuje również fakt, że jego formuła jest
ultra lekka, w zasadzie niewyczuwalna na ustach. Pomadka nie lepi się i nie
wysusza ust.
Szminka Kiko stała się moją ulubienicą ze względu na kolor,
którego niestety Wam nie podam, ponieważ numerek całkowicie starł się z
opakowania. Jest to nude z wyraźnymi różowymi tonami, najbliżej jak mogę go
opisać, to po prostu moje usta w doskonalszej odsłonie. Kremowa konsystencja
jest bardzo delikatna dla ust, pielęgnuje je i jest o dziwo bardzo trwała.
Do nowych mleczek do demakijażu, zawsze podchodzę jak pies
do jeża, zazwyczaj bowiem nigdy się u mnie nie sprawdzają i wracam z podkulonym
ogonem do ulubionej Ziaji. Neo-lipidowe mleczko nawilżające od Yoskine
pozytywnie mnie jednak zaskoczyło. Począwszy od wygodnego opakowania z pompką,
kończąc na świetnym oczyszczaniu, delikatnej formule, która nie podrażnia mojej
atopowej skóry oraz brakiem ściągania twarzy, mleczko zaskarbiło sobie u mnie
szczególne względy.
Co do ogórkowo-miętowego żelu micelarnego oraz kremu z Ziaji
z tej samej serii, nie będę rozpisywać się długo, ponieważ niedawno pojawił się
o nich osobny [POST]. Oba produkty są
po prostu świetne, bardzo dobrze służą mojej skórze i używam ich codziennie
odkąd je kupiłam, co świadczy o moim dużym do nich zamiłowaniu. Nie tylko
świetne rezultaty, jakie przynoszą mojej skórze, skłaniają mnie do użytku, ale
także cudowny zapach, który sprawia, że każdy upalny dzień, można zaczynać i
kończyć lepiej.
Wraz z tym jak częściej mogłam sobie pozwolić na dłuższe
przebywanie na dworze, zaczęłam regularnie stosować filtry do twarzy. W lipcu
szczególnie polubiłam Bikini ochronny krem do twarzy 30 SPF od Bielendy. Krem
przeznaczony do mieszanej i tłustej skórze, świetnie dogaduje się z moją suchą,
ponieważ nie jest tłusty, nie bieli i w miarę szybko się wchłania, co czyni go
idealnym pod makijaż. Jeśli nie możecie znaleźć dobrego filtra do twarzy,
koniecznie spróbujcie ten!
Ostatnim moim ulubieńcem został żel chłodzący od Fuss Wohl z
mentolem i olejkiem miętowym. Zazwyczaj wracając z pracy moje nogi są nie tylko
obolałe, ale też spuchnięte, a ten żel jest dla nich prawdziwym wybawieniem.
Ekstremalnie chłodzi, efekt utrzymuje się długo, a nogi i stopy po aplikacji po
prostu odżywają.
A jakie kosmetyki Was zachwyciły w lipcu?
Ale cudeńka prezentujesz :) Zazdroszczę aż. Buziaki :*
OdpowiedzUsuńNic tylko podpatrywać i kupować ;) buźka :)
UsuńKrem CC z Bell kupiłam ostatnio i jestem miło zaskoczona tym "kremem" :)
OdpowiedzUsuńMnie Bell od jakiegoś czasu w ogóle pozytywnie zaskakuje, szczególnie serią HypoAllergenic :)
UsuńZ Yoskine miałam płyn micelarny. Byłam bardzo zadowolona
OdpowiedzUsuńMuszę się przyjrzeć innym produktom tej firmy ;)
Usuń