Ulubieńcy maja- podsumowanie miesiąca

Maj upłynął mi nieubłaganie szybko.Wpłynęło chyba na to mnóstwo obowiązków które ostatnio mam na głowie. Praca, którą dopiero co rozpoczęłam, praktyki, pisanie licencjatu i myśl o zbliżającej się dacie egzaminu dyplomowego, zajmują mi tyle czasu, że 24 godzinna doba to zdecydowanie zbyt mało. Niestety przez to wszystko zaniedbałam trochę bloga, ale kiedy ten nawał obowiązków minie, mam nadzieję, że wrócę z nową energią.


Ale dość już o mnie, przejdźmy do kosmetyków, które zachwyciły mnie w maju.
Zazwyczaj dzieje się tak, że w ulubieńcach pokazuję Wam prawie same nowości, nic w tym nadzwyczajnego, bo w końcu kupując coś nowego staram się jak najlepiej poznać produkt i wyrobić sobie na jego temat opinię, a jeśli okazuje się perełką jak najszybciej pragnę się tym z Wami podzielić. Tym razem również nie zabraknie nowości, ale pojawią się też produkty które mam od dłuższego czasu, a w maju postanowiłam je wyszperać z głębi szafki ;)




Przykładem takich odkopanych kosmetyków są pomadki Bourjois Rouge Edition Velvet. Odkąd rozpoczęłam pracę w perfumerii, gdzie muszę wyglądać schludnie i nienagannie przez 6 godzin, postawiłam na pomadki Bourjois, które ani razu mnie nie zawiodły. Mimo, iż przez cały czas pracy dość dużo mówię, pomadki nawet nie tracą na swojej intensywności, nie mówiąc nawet o jakichkolwiek ubytkach. Zapewniają mi komfort noszenia, pewność, że dobrze wyglądam i dbają o to bym nie traciła czasu na poprawki, a przy tym wszystkim nie wysuszają moich ust. Kolory, które używam najczęściej to: 05 Ole Flamingo i 11 So Hap'pink.


Bardzo mocno polubiłam się z bardzo tanim podkładem Illumi firmy Bell. Jest bardzo jaśniutki, zapewnia zdrowe wykończenie z lekkim i naturalnym glow, mam wrażenie, że nawilża twarz, przypudrowany trzyma się od rana do wieczora, a i krycie też ma niczego sobie. Śmiem twierdzić, że jak za tak niską cenę, to najlepszy podkład jakiego używałam. 





Bronzer z firmy Artdeco z kolekcji "Here Comes the Sun", był zdecydowanie najczęściej używanym w tym miesiącu produktem brązującym. Posiadany przeze mnie kolor jest idealny do lekkiego, naturalnego opalania twarzy. Eleganckie opakowanie, ładny wzór samego produktu (który u mnie się już nieco zatarł) oraz bardzo pudrowa i miałka konsystencja zachęcają mnie do częstego korzystania.

Wibo Fixing Powder to produkt, który zakupiłam na 49% promocji w Rossmannie i niemal natychmiast się w nim zakochałam. Pomimo, iż nie jest najdrobniej zmielony i przy aplikacji się pyli, posiada naprawdę niezłe, jak na moje potrzeby, właściwości matujące, bardzo ładnie scala makijaż, wygładza twarz i genialnie pachnie! Z chęcią zastąpiłam nim swojego starego ulubieńca Puder bambusowy z Paese, który ostatnimi czasy stał się jeszcze droższy, a gramatura chyba mniejsza. 


Produkt Maybelline Brow Satin to typowe 2 w 1. Z jednego końca mamy do czynienia z cieniutką końcówką kredki do brwi  a z drugiej strony z miękką końcówką nasączoną pudrem do brwi. Przyznam szczerze, że choć bardzo ciekawa tego kosmetyku, na początku się go bałam. Nie było jednak czego delikatne zaznaczenia konturu, a później wypełnienie brwi trwa chwilkę, a efekt jest super.







O rozświetlaczu My Secret Face Illuminator Powder, nie będę się rozwodzić zbyt długo, ponieważ na jego temat powstał osobny [POST]. W kilku słowach powiem Wam tylko czym zdobył moje serce. Jest to dość sporej gramatury, produkt wypiekany, o bardzo ładnym, niejednoznacznym kolorze, wręcz kremowej konsystencji i efekcie czystej tafli. Jeśli jeszcze nie wypróbowałyście, czas to zmienić! 

Róż Diora z kolekcji "Tie Die" swoim pięknym, wibrującym kolorem, subtelnym efektem oraz niebywale pięknym wyglądem, zdobył moje serce od pierwszego nałożenia. O ile ostatnio bronzery w zasadzie wyparły róże z mojego makijażu, to jeśli miałam ochotę jakiś użyć, był to właśnie ten. 

























Bardzo często, pod koniec maja używałam produktu z firmy bareMinerals. California Bronze to zestaw dwóch bronzerów: jaśniejszego i ciemniejszego oraz rozświetlacza. O ile tego ostatniego nie używałam, tak w ruch bardzo często szły bronzery. Najczęściej używałam tego jaśniejszego, a czasami też łączyłam go z odcieniem ciemniejszym. Kolory są naprawdę przyjemne, konsystencja bardzo drobno zmielona, a na twarzy wyglądają po prostu obłędnie.

Steamcrem czyli krem parowy używam już od dłuższego czasu i z całą pewnością mogę powiedzieć, że jest moim ulubieńcem. Po około miesiącu użytkowania mogę stwierdzić, że skóra jest realnie nawilżona, poprawiła się jej kondycja i czuć to nawet kiedy kremem się nie posmaruję. Krem posiada dość lekką formułę, choć ja osobiście nie używam go pod makijaż, za to grubszą warstwę nakładam na noc. Uwielbiam też jego relaksujący, lawendowy zapach, który uspokaja mnie przed snem. Krem jest wielofunkcyjny, można go używać zarówno na skórę twarzy, rąk i ciała



























Które kosmetyki Was zachwyciły w maju?
Może mamy jakiegoś wspólnego ulubieńca? :)


12 komentarzy:

  1. O rozświetlaczu z MySecret jest już bardzo głośno mimo,że swoją premierę miał całkiem niedawno :) Zaciekawiła mnie też ta pudrowa końcówka do brwi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, ale absolutnie mnie to nie dziwi, bo jest naprawdę świetny, a kosztuje niewiele, więc w zasadzie każdy może go spróbować, co jest jego ogromną zaletą :)

      Warto się zainteresować tym Brow Satinem, ja jestem bardzo zadowolona :)

      Usuń
  2. ciekawi mnie ten rozświetlacz z my secret oraz pomadki Buorjois :-)
    genialne zdjecia, takie przejrzyste, ja do tego kompletnie nie mam smykalki :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozświetlacz warto wypróbować jak na tak wysoką jakość i niską cenę :) Co do pomadek, to również, ale tu warto się zaopatrywać w sklepach internetowych np. ezebra, bo jest dużo taniej niż stacjonarnie :)

      Ważne to znaleźć dobre miejsce do zdjęć, a potem dopracować sobie jakąś stałą technikę robienia zdjęć :) Nie przejmuj się, do wszystkiego z czasem się dochodzi :)

      Usuń
  3. SteamCream również bardzo przypadł mi do gustu :) A róż z Diora i bronzer z Artdeco są po prostu piękne *-* ciekawa jestem efektu na twarzy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym Wam móc pokazywać wszystko na twarzy, ale przy aparatach jakie posiadam, efekt jest taki jakbym na twarzy nic nie miała. Jedyne co to usta jeszcze jakoś wychodzą, ale kolory pomadek tez nieco przekłamane :O

      A parowiec jest świetny :)

      Usuń
  4. W końcu skusiłam się na Bourjois Rouge Edition Velvet i muszę z przykrością stwierdzić, że to nie jest mój ulubieniec :( Śmierdzi niemiłosiernie i dość szybko ze mnie schodzi ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te pomadki u różnych osób, rzeczywiście spisują się odmiennie. Śmiem twierdzić, że albo się je kocha, albo nienawidzi.
      Mnie zapach, też trochę przeszkadza, ale u mnie są rzeczywiści długotrwałe, a teraz kiedy są jedynymi pomadkami które tak naprawdę sprawdzają się u mnie w pracy, naprawdę bardzo je sobie cenię ;)

      Usuń
  5. ten krem ma tak cudowne opakowanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najfajniejsze w tym wszystkim jest to, że można je sobie wybrać :) Taką indywidualizację produktów bardzo lubię :)

      Usuń